Solidarność Wielkopolska - Solidarność wygrała z Agorą
Solidarność wygrała z Agorą
Poniedziałek 25 lutego 2013

Pod koniec 2011 r. należący do „S” fotoreporter „Gazety Wyborczej” Damian Kramski nie zgodził się na podpisanie niekorzystnego aneksu do umowy i w rezultacie stracił pracę. W piątek 8 lutego br. w gdańskim sądzie zapadł wyrok przywracający go do pracy.

Ulga?

Ulga. W piątek miałem 38. urodziny, więc o 8 rano dostałem bardzo miły prezent w postaci tego wyroku. Choć ciąży jeszcze na mnie „druga tura” – trochę stresuję się, co wyniknie w drugiej instancji, bo wszystko wskazuje na to, że się jednak odbędzie. Ale dostaję teraz mnóstwo telefonów od kolegów po fachu, temat odżył. Bardzo się cieszę, bo był już trochę zamieciony pod dywan. Teraz dzwonią do mnie ci, którzy nie mogą już pracować w Agorze, bo dostali wypowiedzenie, zanim podsunięto im aneksy albo ci, którzy dalej pracują, bo te nieszczęsne aneksy podpisali. A podpisali, bo kredyty, rodziny, bo nie mogli sobie pozwolić na odmowę. Jeśli fotograf ma dwójkę dzieci i jeszcze spłaca kredyt, to przecież nie może ot tak zrezygnować ze źródła utrzymania.

Próbowaliście negocjować?

Na początku chcieliśmy rozmawiać, ulepszyć jakoś te aneksy, żeby nie były takie krzywdzące, można się było przecież skonsultować z „Solidarnością”, współpracować - ale nie zgodzili się. Najsmutniejsze w tych aneksach było zabranie nam praw do zdjęć z archiwum. To archiwum my nazywamy naszą „emeryturą” – raz zrobione, dobre zdjęcie może pracować przez lata. A tu nagle zabierają ci dorobek życia. Kiedyś podjąłem decyzję, że chcę być fotografem, że chcę to robić. I robię to już 17 lat, a każde zdjęcie to jest osobna historia. Byłem trzy razy w Afganistanie, właściwie z własnej inicjatywy, ale Agora z tego korzystała. Ryzykowałem dla nich życiem. Powstało z tego superarchiwum, które się cały czas sprzedaje.

Dodatkowe, ciężkie zapisy dotyczyły zakazu konkurencji. Zgodziłem się na to, żeby obcięli mi pensję o 70%, wychodziło, że powinienem pracować dla Agory tydzień w miesiącu. Ale według tego aneksu nie mógłbym nawet dorobić do tej pensji! Przecież nie miałbym z czego żyć.

A z czego żyłeś po utracie pracy?

Przez ten czas jakoś sobie radziłem, żyłem z oszczędności, zarejestrowałem się też w urzędzie pracy jako bezrobotny i do teraz odbieram zasiłek.

Sąd najpierw zaproponował ugodę.

Była na nią szansa, sąd zaproponował, żeby zapłacono mi 10 tys. 700 zł. To nie jest duże odszkodowanie, ale ja wciąż mam do spłacenia kredyt zaciągnięty na sprzęt fotograficzny, więc liczyłem, że jeśli się zgodzą, to chociaż to zakończę. Ale nie – zarząd nie zgodził się nawet na taką kwotę.

Dużo stresu Cię to kosztowało?

Cała sprawa męcząca – stajesz przed sądem, padają różne pytania, to kosztuje sporo nerwów. Na szczęście historia potoczyła się dość szybko – pierwsza rozprawa we wrześniu, druga w styczniu i teraz w piątek wyrok. Sąd najwyraźniej uznał, że sprawa jest klarowna, sędzia w uzasadnieniu podkreśliła, że aneks był niezgodny z prawem.

Wyrok jeszcze nieprawomocny, ale wygląda na to, że wrócisz do „Gazety”…

Nie widzę siebie jeszcze, jak wracam tam do pracy. Może to być stresujące, bo w końcu jestem tam „lekko niechciany”. Ale sam jestem ciekaw, jak to będzie.

Damian Kramski to utytułowany fotoreporter z Trójmiasta. Poza „GW”, jego zdjęcia pojawiały się m.in. w „Newsweek Polska”, „Twoim Stylu”, „Polityce”, „Wprost”, „Przekroju”, „National Geographic” i „Le Monde”. Wielokrotnie nagradzany m.in. w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej, Grand Press Photo, BZ WBK Press Foto i Newsreportaż. Nagrodzone w ramach Newsreportażu zdjęcia, które wykonał w Afganistanie, trafiły na prestiżowy festiwal fotografii w Perpignan.

W procesie z Agorą fotoreportera reprezentował Michał Kozicki, adwokat z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”.

sis