Solidarność Wielkopolska - Kalendarze
Kalendarze
Poniedziałek 28 stycznia 2019

Z Grzegorzem Tadyszakiem, działaczem podziemia i autorem albumu Kalendarze "Solidarności" rozmawia Anna Dolska

Pod koniec ubiegłego roku ukazał się opracowany przez pana album zawierający zbiór skatalogowanych kalendarzy ,,Solidarności” wydanych w stanie wojennym i kilka lat po jego zakończeniu. Czy kalendarze to także dokument pana podziemnej działalności?

- Kiedy wybuchł stan wojenny, wiedziałem, że nie mogę bezczynnie przyglądać się temu, co dzieje się w naszym kraju. Zacząłem uczestniczyć w demonstracjach, które były dla mnie symbolem nie tylko walki o niepodległość, ale przede wszystkim o sprawiedliwość. Nie zgadzałem się na ludzką krzywdę więzionych i prześladowanych. Nigdy nie byłem członkiem "Solidarności", ale zawsze bliskie były i są mi jej idee. Dla mnie najważniejszy jest człowiek. Dlatego uczestniczyłem we wszystkich ważnych wydarzeniach ,,Solidarności” m.in. w pogrzebie ks. Jerzego Popiełuszki. Nie mogę zrozumieć dlaczego do dziś winni tych krzywd nie zostali rozliczeni.

Na samym początku stanu wojennego zaczęliśmy drukować ulotki i naklejki antyreżimowe. Dużą pomoc otrzymaliśmy od nieżyjącego już Jasia Kołodziejskiego, który dostarczył nam pierwsze woskówki. Było to w 1982 lub 1983 r. Młodzi ludzie nie zdają sobie nawet sprawy, że w tamtych czasach za kolportowanie ulotek i gazetek można było iść do więzienia, a samochód, którym przewożono czasopisma, mógł zostać zarekwirowany jako narządzie przestępstwa.  

Przed albumem z kalendarzami, przy pana dużym udziale – także finansowym - został wydany katalog banknotów "Solidarności". Od nich zaczęło się kolekcjonowanie?

- Zarówno w przypadku banknotów, jak i kalendarzy przyświeca mi jedna idea: ocalić od zapomnienia pamiątki i świadectwa tamtych czasów. Banknoty "Solidarności" to było coś specjalnego. Jeden z tych banknotów – 500-złotowy - kupiłem od pewnego pana z Francji. Opowiedział, że do Gdańska zostały dostarczone do ks. Jankowskiego w gaśnicach samochodowych, a później kolportowane w podziemiu. Były banknoty ze specjalnymi pieczątkami, z wizerunkiem marszałka Piłsudskiego. W 2011 r. wspólnie z Maciejem Mielęckim wydaliśmy album kolekcjonerski.

Potem przyszedł czas na kalendarze?

- Z czasów stanu wojennego miałem w domu 20-30 kalendarzy. Postanowiłem pozbierać ich jak najwięcej, żeby skatalogować i zachować dla przyszłych pokoleń. Kalendarze dostawałem, kupowałem, były mi przekazywane przez znajomych. Uzbierałem ich około 300. Każdy został opisany i udokumentowany. Powstał z tego album opatrzony moim wstępem. Kto dziś pamięta, że za kolportaż kalendarza z Janem Pawłem II można było zostać aresztowanym? 250 kalendarzy przekazałem już do Europejskiego Centrum "Solidarności" w Gdańsku i kościoła, bo nie gromadzę ich u siebie. Wystarczy mi skan lub zdjęcie.

We wstępie do albumu zawarł pan przesłanie, że ten album, wspólna pamięć o przeszłości może być krokiem do pojednania w naszym społeczeństwie.

- Mam nadzieję, że moja działalność choć trochę przyczyni się do zniwelowania podziałów między nami. Za dużo w naszym społeczeństwie jest wrogości i nienawiści. Nie walczmy ze sobą. Każdy ma prawo do odmiennego zdania, ale niech to będzie dyskusja na argumenty.

 

*****

Jeśli ktoś posiada w swoich zbiorach kalendarz podziemnej "Solidarności" i chciałby oryginał lub kopię przekazać Grzegorzowi Tadyszakowi, może skontaktować się z nim osobiście pod nr tel. 517-138-186 lub drogą mailową: grzegorz.tadys@wp.pl