Solidarność Wielkopolska - Głos prywatny w sprawach publicznych - Podział i równowaga
Głos prywatny w sprawach publicznych - Podział i równowaga
Poniedziałek 14 listopada 2011

Wydarzeniem minionego tygodnia była niewątpliwie inauguracja prac Sejmu VII kadencji, którą zapamiętamy już choćby z tego powodu, że po raz pierwszy w historii III RP sejmową większość tworzą te same ugrupowania, które przed czterema laty sformowały rząd.

Zza ceremoniału pierwszego posiedzenia wyłania się jednak pewien problem natury ustrojowej. Zgodnie bowiem z Konstytucją: „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej”. Jest więc rzeczą ważną, by od początku kadencji relacje pomiędzy sprawującym władzę ustawodawczą Sejmem a wykonującą władzę wykonawczą Rada Ministrów układały się zgodnie z tą normą, zwłaszcza że Sejm sprawuje również kontrolę nad działalnością Rady Ministrów.

Tymczasem, ledwo ogłoszono wyniki wyborów, a już urzędujący premier oznajmił publicznie, że urzędujący Marszałek Sejmu nie zostanie powołany na nową kadencję, głównie dlatego, by nie był konkurentem dla premiera. Minął miesiąc i Sejm grzecznie powołał na to drugie stanowisko w Państwie kandydatkę zgłoszoną przez premiera. Owszem - powie ktoś - premier jest przecież liderem zwycięskiej partii, ale ta kandydatura nie zrodziła się w partii, lecz wyłącznie w głowie Premiera. Podstawowym argumentem za powierzeniem dotychczasowej pani minister nowej zaszczytnej funkcji jest to, że jest kobietą i że dawała już niejednokrotnie dowody lojalności wobec Premiera.

Premier złamał też pewien zwyczaj, składając dymisję Rządu nie w wystąpieniu na sali sejmowej, przed posłami, ale pismem na ręce marszałka seniora. Z całą pewnością nie było to przypadkowe.

Po raz pierwszy w III RP pozycja szefa rządu jest tak mocna. Premier zdaje się wręcz demonstrować przed posłami i całym narodem swoją pozycję względem Sejmu, co narusza  konstytucyjną równowagę władzy ustawodawczej i władzy wykonawczej i zdaje się sugerować, że zamiast systemu parlamentarno-gabinetowego od jakiegoś czasu kształtuje się nam w Polsce system kanclerski.

Nie twierdzę, że demokracja w Rzeczypospolitej jest zagrożona, choć prawie wszystkie instrumenty władzy zdają się coraz bardziej skupiać nie tyle w rękach jednej partii, ile w rękach jednej osoby. Dziwi jednak milczenie mediów, z których niektóre już kilkakrotnie w III RP biły na trwogę z powodu zagrożenia prawicową dyktaturą.

Maciej Musiał